czwartek, 17 lipca 2014

Eucerin DermoPURIFYER Peeling.


Witajcie kochane :)


Dzisiaj o produkcie, o którym mówiłam w filmiku o mojej pielęgnacji twarzy, do którego Was bardzo serdecznie zapraszam.

Od producenta:

Eucerin DermoPURIFYER peeling odblokowuje pory i wygładza skórę. Redukuje istniejące zaskórniki i zapobiega powstawaniu nowych zmian. Formuła z kwasem mlekowym działa precyzyjnie w miejscu powstawania niedoskonałości, nie wysuszając przy tym skóry. Peelingujące drobinki łagodnie złuszczają skórę nie powodując podrażnień.  Skóra staje się zauważalnie czystsza i gładsza.

Badania kliniczne i dermatologiczne dowodzą:
Doskonała skuteczność i brak podrażnień potwierdzone u pacjentów ze skórą skłonną do powstawania niedoskonałości i trądziku. 


Peeling zamknięty jest w wygodnej, miękkiej tubie, która zamykana jest na 'klik'. Sam design jest bardzo zwyczajny i przypomina mi produkty typowo apteczne, w końcu jest dermokosmetykiem. Ma żelową konsystencję, która zawiera mniejsze i większe kuleczki peelingujące. Sam produkt pachnie dość specyficznie. Zapach jest trochę męski, ale mi to nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się już.


Na początku bardzo się zraziłam do tego produktu, ponieważ konsultantka poleciła mi go stosować jako maskę na 5 minut w strefie T. Nigdy go tak nie używajcie, takie podrażnienie jakie miałam nie jest tego warte. Moja skóra wołała o pomstę do nieba, była cała czerwona. Odłożyłam go wtedy na jakiś czas, ale stwierdziłam, że co mi tam, będę go normalnie używać jak peeling i to był bardzo dobry plan. Już przy pierwszym użyciu można było zobaczyć, że wszystkie suche skórki znikają, strefa T jest opanowana i nie świeci się niczym neon. Do tego pory są oczyszczone i zmniejszone, a skóra jest przyjemna w dotyku i miękka. Nie zauważyłam żadnego przesuszenia, nawilżenia też nie, ale tego ma nie robić. Nie czułam ściągnięcia, a skóra była przygotowana na kolejne zabiegi. Używałam go zazwyczaj rano, żeby dać takiego energetyzującego kopniaka skórze i faktycznie działało. Używam go raz w tygodniu, bo przy częstszym używani pewnie podrażniłby mi skórę. Myślę, że najlepiej sprawdzi się dla skóry mieszanej i tłustej. Wrażliwce mogą być niezadowolone. Produkt zawiera 100 ml za cenę ok. 40 zł. Nie pamiętam jej dokładnie. 

A Wy jakiego peelingu używacie? Polecacie coś konkretnego? :)
Pozdrawiam, buziaki! :*

wtorek, 15 lipca 2014

Denko czerwiec/połowa lipca'14.

Witajcie kochane :)
W końcu zabrałam się za bloga, jakoś od kiedy wróciłam do domu nie miałam mocy, żeby tutaj wejść, może dlatego, że spiekłam się niemiłosiernie i cały czas ktoś mnie wyciągał z domu jak wracałam to było za późno na robienie zdjęć i w ogóle. Cały czas jednak przeglądałam Wasze blogi :)

Zastanawiałam się czy w ogóle wstawiać ten post teraz czy poczekać na koniec wakacji i zrobić takie wakacyjne denko, jednak stwierdziłam, że wtedy może być tych rzeczy dużo za dużo i po prostu wieki zajmie mi napisanie go. Poza tym bardzo dużo rzeczy starałam się zużyć przed swoim wyjazdem na wakacje, jeszcze na pewno coś trafi do denkowego koszyka, ale pojawi się już następnym razem. No to do rzeczy.


Ostatnio coraz mniej u mnie naturalnej pielęgnacji do włosów, staram się zużywać zapasy, a poza tym czasem potrzebne jest mi jednak jakieś oczyszczenie. Szampon Pantene Aqua Light bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Włosy po nim były takie lekkie, miękkie i fajnie się układały. Było to zużycie rodzinne i kolejna butelka stoi w łazience. Odżywkę Nivea miałam bardzo długo. Była fajna, ale zaczęła mnie denerwować, że nie mogłam jej zużyć, więc zużyłam ją do golenia nóg. Mój pierwszy lakier Elnett i na pewno nie ostatni, jak dorwę go gdzieś w promocji to na pewno zakupię, ponieważ to najlepszy lakier do utrwalania fryzury na co dzień jaki kiedykolwiek miałam. Nie skleja włosów, utrwala je, łatwo się wyczesuje, całkiem przyjemnie pachnie. Jedyna wada to cena, bo jakieś 18 zł, ale mimo wszystko warto! 


Żele pod prysznic Dove od jakiegoś czasu stale goszczą w mojej łazience. Nie widać tego w denkach, bo zazwyczaj używa ich moja siostra, nie ja, ale czasem zdarza mi się jej podebrać trochę. Ta wersja zapachowa akurat nie przypadła mi do gustu i do niej nie wrócę, ale wersja klasyczna jest po prostu cudowna. Ten żel pod prysznic to już weteran u mnie w letnim denku, jednak na razie go nie zobaczycie, bo moje zapasy żeli pod prysznic odrobinę mnie przytłaczają. Aczkolwiek polecam z całego serca, dla mnie najlepszy żel z Isany. Balsam z Tołpy męczyłam bardzo długo, pachnie typowo jak produkty do pielęgnacji dla kobiet w ciąży. Kupiłam go w SP jak nie miałam balsamu czy mi się tam kończył, ale potem był za lekki. Jakoś nie przekonał mnie do siebie i nie wrócę do niego. Balsam Soraya to zużycie ostatnich dni, ponieważ miałam poparzenie pierwszego stopnia i używałam go praktycznie co chwilę. Całkiem dobry i nie aż taki drogi. Krem do rąk z Korres to moje kolejne opakowanie i stwierdzam, że raczej ostatnie. To już nie ten sam efekt co w zeszłym roku, może za często go używałam? Polecam wypróbować, bo w zeszłym roku naprawdę uratował moje dłonie.


Tonik Pat&Rub to dla mnie była odmiana dla toników drogeryjnych. Faktycznie łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, ale pachnie samym rozmarynem, osobiście nie czuję tam róży. Do tego kosztuje bardzo dużo jak na tonik. Obecnie zastąpił go tonik z Ziaji, ale już mi w nim brakuje tej delikatności. Kultowy już płyn micelarny z Garniera, mi starczył na 3 miesiące, ale zmywałam nim same oczy. Dobrze radził sobie z demakijażem i jak czasem zmywałam nim buzię przyjemnie ją odświeżał. Mam już kolejną butelkę i pewnie nie ostatnią. Pianka aloesowa z TBS to jakaś pomyłka, ja tam nie czułam, żeby jakoś super oczyszczała, skóra nie była ani gładka, ani odżywiona, ani odświeżona. Do tego jest niewydajna i droga, nie polecam. Magne B6 brałam, bo miałam skurcze, mam już następne opakowanie. Jedwab do włosów Biovax to zużycie wspólne z siostrą i mamą. Dobrze się spisywał w swojej roli i pewnie jeszcze nie raz u mnie się pojawi. Krem z witaminą E TBS był całkiem przyzwoity, ale bez szału. Mam go jeszcze trochę, ale za kilka dni już go nie będzie, więc go tutaj umieściłam. Nie wrócę do niego, bo jest drogi, do tego zapach mi bardzo nie pasuje, ale ogólnie nie był zły. Pomadka Wibo Eliksir 06 to jedna z moich ulubionych. Niedroga, a do tego ma ładny kolor. Kupiłam już następną w tym samym odcieniu. Oliwka do paznokci Douglas to jedyna rzecz, którą wyrzucam, bo się zepsuła, straciła żółtą barwę, przestała ładnie pachnieć i w ogóle. Nie była zła, ale za cenę 50 zł tak szybko się zepsuć? Wyrzuciłam ponad połowę opakowania. Tusz Diorshow New Look to maskara, która początkowo stała się moim ulubieńcem, ale potem efekt osłabł. Nie kupię jej ponownie, ponieważ jest bardzo droga. Na duży plus jednak zaliczam szczoteczkę i to, że starczyła mi na pół roku i nie podrażniła mi oczu. Ostatnim produktem jest sól do stóp BingoSpa, którą męczyłam rok. Nie wrócę do niej, sól jak sól. Może być, ale bez szału. 


Tak się prezentuje denko. Postaram się wrzucić jeszcze parę recenzji przed wyjazdem i mam nadzieję, że mi się to uda. 
Pozdrawiam bardzo serdecznie, buziaki! :*