sobota, 31 sierpnia 2013

Ostatnie godziny do końca rozdania + też jestem na Facebook'u :)

Jeszcze dzisiaj do północy można zgłaszać się do mojego urodzinowego rozdania.


KLIK KLIK KLIK


Od dzisiaj można także polubić mniej na facebook'u. Na razie wszystko ogarniam, więc proszę o wyrozumiałość. Na pasku bocznym pojawił się widget. Zapraszam do polubienia :)




Buziaki! ;*

Ostatni powiew wakacji, czyli limitka żeli Balea

Witajcie.

Właśnie jestem po wycięciu zęba. Znieczulenie jeszcze działa, a muszę Wam powiedzieć, że siedziałam tam chyba 20 minut, przy czym 10 minut tylko trwał zabieg. Jestem mega szczęśliwa, że obyło się bez komplikacji i bardziej przygotowana na przyszły raz. Na pewno nie będę się bać jak dzisiaj.

Dzisiaj dla niektórych ostatni weekend wakacji, dlatego postanowiłam jeszcze wrzucić post o żelach, które słyną już na blogosferze ze swoich cudownych zapachów, a chodzi oczywiście o żele Balea.



Żele pochodzą ze sklepu kokardi.pl, na który serdecznie Was zapraszam. W życiu nie dostałam tak dobrze zabezpieczonej paczki.

Każdy z żeli kosztował 5,90 zł. Standardowe opakowanie, porządnie zrobione. Pojemność 300 ml. Design bardzo cieszy oko, to nie ulega wątpliwości.

Żele dobrze oczyszczą i pienią się. Nie przesuszają skóry, ani też jej nie nawilżają czy w żaden sposób pielęgnują, użycie balsamu jest konieczne. Żele są bardzo wydajne.



Limitki zawsze słyną z pięknych zapachów. Jeśli chodzi o te to zdecydowanie wersja z marakują skradła moje serce, pachnie po prostu pięknie i do tego ten smerfowy kolor. Wersja z ananasem też zdaje radę, ale po chwili używana zapach staje się jakby chemiczny.


Mam jeszcze dwa inne żele Balea, o których napiszę za jakiś czas. Teraz uciekam szukać mojego psiaka, który rzucał się na moje włosy. Jak tak dalej pójdzie to zostanę łysa.

Chciałam Wam też życzyć wszystkiego najlepszego w Dniu Blogera!

Buziaki! ;*

piątek, 30 sierpnia 2013

Korres, odżywczy krem do rąk - ratunek dla moich dłoni

Witajcie. 
Teraz dopiero zaczynam wakacje, ponieważ skończyłam pracę. Nadrobię wszystkie zaległości w książkach i na Waszych blogach. Jutro tylko obawiam się, że będę niedysponowana, ponieważ idę na wycinanie ósemki, niby to tylko zabieg, ale mam ją ulokowaną dość blisko nerwu i cały czas będę się o to stresować. 

Dzisiaj o produkcie, który uratował moje dłonie po totalnym przesuszeniu. Nie wiem dokładnie od czego to przesuszenie. Ostatnio kupiliśmy pieska i normalnym jest to, że przy zwierzakach częściej myje się ręce, ale nie jestem przekonana, że to od samej wody. 


Tak wyglądały moje dłonie, ale najgorzej było pomiędzy palcami. Skóra była przesuszona na wiór, a balsamy do dłoni Pat&Rub nie dawały sobie rady. 

Od producenta:

Idealny do suchej i popękanej skóry dłoni. Masło Shea, olejek migdałowy oraz prowitamina B5, głęboko odżywiają skórę rąk, przywracając jej elastyczność i gładkość. Nie klei się i szybko się wchłania. Posiada aksamitną konsystencję oraz przyjemny zapach.



Moja opinia:

Od razu na wstępnie uprzedzam, że ten krem to praktycznie same ochy i achy, mam nadzieję, że nie będziecie mały mnie dość :)

Krem znajduje się w standardowej tubce z miękkiego plastiku. Co najbardziej przykuwa w opakowaniu to zdecydowanie jego design. Mi te wzorki bardzo się podobają i zdecydowanie tubka dobrze się prezentuje zarówno na półce jak i w torebce. 

Produkt ma bardzo przyjemny zapach, taki delikatny i subtelny. Tego mi brakowało w kremach pani Rusin, które zapachem do mnie nie przemawiają (wiem, jestem odmieńcem). Konsysencja też na plus, dość gęsta, ale bezproblemowo się rozprowadza, a sam krem szybko się wchłania, dlatego towarzyszy mi przy jeździe samochodem, ponieważ wiem, że jak wsiądę i posmaruję nim ręce to zanim odpalę samochód i ruszę krem już będzie wchłonięty.


Działanie ma po prostu fantastyczne! Dwa dni i po suchych skórkach ani śladu i od kiedy go używam nie powróciły. Ręce są w dobrej formie, bardzo dobrze wyglądają, są dobrze nawilżone. Całe szczęście nie pozostawia na dłoniach tłustego filmu. Dłonie są gładziutkie, a używanie kremu to sama przyjemność. Ciężko mi stwierdzić jak z jego wydajnością, ale o tym napiszę kiedy znajdzie się w denku.

Jeśli chodzi o skład to mamy w nim praktycznie same dobroci, zaraz po wodzie jest masło Shea, olejek migdałowy, sok aloesowy, olejek jojoba, prowitamina B5, olejek sojowy, olejek słonecznikowy, masło mango, pantenol. Nie zawiera olejów mineralnych, silikonów, glikolu propylenowego, PCM, parabenów, etanoloaminy i ftalanów.

Niestety jego cena zwala mnie z nóg, bo kosztuje 59,90 zł/ 75 ml w Sephorze. Nie żałuję ani złotówki, którą na niego wydałam. Obawiam się, że normalnie nie będę mogła sobie na niego pozwolić, ponieważ teraz pieniądze dostałam od taty, który zlitował się na widok moich rąk.

Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was tym kremem. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą marką i mam nadzieję, że nie ostatnie.

A teraz uciekam, buziaki! :*

niedziela, 25 sierpnia 2013

YR Les Plaisirs Nature, mleczko do ciała o zapachu dzikiej jeżyny

Witajcie.
Jak zdążyłyście pewnie zauważyć bardzo lubię robić zakupy w YR. Lubię tę firmę i tak samo lubię ich malinowe mleczko do ciała, czy jeżynowe też mnie zachwyciło? Zapraszam :)



Od producenta:


Delikatne mleczko do ciała zapewnia przyjemne chwile każdego dnia. Jego gęsta konsystencja z zawartością jeżyny pozostawia skórę nawilżoną i przyjemnie pachnącą. 

Składniki pochodzenia roślinnego: dzika jeżyna, masło karite. 
Testowane pod kontrolą dermatologiczną.



Moja opinia:

Zamówiłam go przy okazji jakiś zakupów na YR. Stwierdziłam, że skoro wersja malinowa była taka fajna to dlaczego nie spróbować jeżynowej? Tym bardziej, że kupiłam go z myślą o lecie, bo szybko się wchłania i jest lekki. Pierwsze co mnie od niego odepchnęło to zapach. Strasznie mocny i duszący, zdecydowanie nie dla mnie. Dobrze, że nie utrzymuje się za długo na skórze. Druga to oczywiście to, że musiałam dokupić do niego pompkę, bo pewnie większość z Was wie, że to produkty są zakręcane. Nie jest to dobre rozwiązanie zwłaszcza przy tak wielkim otworze i twardym plastiku. 

Na plus konsystencja, która jest lekka, dzięki czemu na skórze nie pozostaje tłusty film. Niestety nawilżenie jest po prostu słabe, poza tym przez zapach z moją systematycznością było raczej kiepsko. Wydajność całe szczęście średnia, żeby dobrze rozsmarować mleczko na jednej mojej nodze (która jest dość szczupła) potrzeba mi trzech pompek, ale wielka butla (400 ml) robi mi na złość. 

Już wiem, że tego mleczka więcej nie kupię, zostanę wierna malinowemu, ewentualnie przetestuję waniliowe, bo przez wiele osób waniliowe produkty YR są zachwalane.

A teraz uciekam, muszę porobić zdjęcia do recenzji. Buziaki! ;*

sobota, 24 sierpnia 2013

Ciate LE, Very Colourfoil Manicure

Witajcie kochane!
Ostatnio dużo szalałam z mamą po Sephorze, dlatego zapowiadają się bardzo ciekawe kosmetyki do recenzji. Dzisiaj przychodzę do Was z zestawem, który skradł moje serce, a mianowicie Ciate Very Colourfoil Manicure.



Nie lubię edycji limitowanych, ale ta mnie tak urzekła, że wiedziałam, że musi być moja. Poza tym była przeceniona z 89 zł na 47 zł, więc przy okazji zakupów z mamą żal mi było nie wziąć. Do zestawu dołączony był jeszcze klej. Wzięłam taki odcień, ponieważ zawsze mogę nałożyć go bez dodatków i i tak wygląda rewelacyjnie. Zresztą co będę Wam pisać, już pokazuję.


Czyż nie wygląda słodko? To udało mi się wyczarować za sprawą tych papierków. Dla mnie efekt jest bardzo ciekawy, ale nałożenie papierków na wszystkie paznokcie moim zdaniem dałoby przerysowany efekt. Schną w miarę szybko, a bez top'a utrzymują się około trzech dni. Tam gdzie nałożony jest papier trzyma dłużej. Jest to zestaw nawet dla osób, które nie lubią czekać, ponieważ klej, który się nakłada przed papierkami dość szybko zasycha i można bawić się w małego projektanta. :D


Te buteleczki wyglądają cudownie. Niby to tylko kokardka, a tak cieszy oko. Uwielbiam takie rzeczy, niby nic takiego, a jednak poprawia humor :D


A Wy co uważacie o Ciate? Miałyście już z nimi styczność?

Buziaki! :*

środa, 14 sierpnia 2013

Essence, eyeliner w żelu.

Witajcie w 201 poście! ;)

Mam za sobą pierwszy trening z Mel B. i jestem bardzo zadowolona. Dzisiaj czekają mnie kolejne ćwiczenia. Wiem, że to późno dopiero teraz zabierać się za to, bo wakacje się kończą, ale lepiej późno niż wcale.

Dzisiaj recenzja produktu, za którego recenzję nie mogłam się długo zabrać, ale stwierdziłam, że w końcu trzeba. Słyszałam wiele pochlebnych recenzji na jego temat, a że jest niedrogi postanowiłam w niego zaopatrzyć.


Od producenta:

Jego ultra-wygładzająca, żelowa formuła pozwala na idealną aplikację podobną jak płynnym eyelinerem i zapewnia szczególnie jedwabiste wykończenie o różnorodnych efektach od matowego do świetlistego. Po prostu zanurz specjalny aplikator do linera essence i z łatwością namaluj perfekcyjną linię, która szybko wysycha, jest bardzo trwała, nie rozmazuje się i jest  wodoodporna! 



A więc tak:

+ porządnie wykonane opakowanie.
+ łatwa aplikacja na powiekę.
+ głęboki czarny kolor
+ dobra trwałość ok. 8 godzin
+ nie zauważyłam problemów ze zmyciem, ale obecnie używam Biodermy.
+ znika z powieki równomiernie.
+ szybko wysycha
+ nie rozmazuje się.
+ tani i  łatwo dostępny.

Na koniec mam dla Was zdjęcie. Nie jestem jakimś wirtuozem robienia kreski, ale ta chyba nie jest aż taka najgorsza.



A Wy miałyście? Co sądzicie? Jaki jest Wasz ulubiony eyeliner?

Buziaki! ;*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Mobile mix #1

Witajcie.

Długo się zastanawiałam czy dodawać tego typu post, ale stwierdziłam, że może być to ciekawe ;) Niestety nie jestem osobą o jakiś wielkich zainteresowaniach, więc mam nadzieję, że się ze mną przez te chwile nie zanudzicie.






3. Od jakiegoś czasu przerzuciłam się na inny typ literatury niż czytałam wcześniej. Książka i film piękne.
2. Nie ma to jak zielona herbata. Ta akurat jest z dodatkiem porzeczki, truskawki i białej róży. Przepyszna! :)
1. Kiedy moje rozrabiaki są w kinie, robię sobie przerwę i idę odpocząć na kawę i ciastko. Coffee Heaven to moja druga miłość po Columbusie.




 4. Są przepiękne, zwłaszcza rozświetlacz.
5. Nie ma to jak malowanie paznokci na placu zabaw.
6. Wzruszyłam się, kiedy zobaczyłam w tv Toma i Jerry'ego. Uwielbiam Jerry'ego!







7,8. Nawet w Szczecinie się coś dzieje, a zwłaszcza ostatnio. Najpierw regaty, teraz Pyromagic'13. Było pięknie.
9. Od dzisiaj zamiast z Chodakowską (z którą ćwiczyłam bardzo krótko) będę ćwiczyć z Mel B.


Nie wiem czy zamieszczać takie posty czy nie, co sądzicie?
Buziaki! :*

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Co za koszmarek..

Witajcie.

Dzisiaj o koszmarku, który wygrałam w jakimś konkursie Essence. Jak mam być szczera z tej paczki przypadł mi do gustu jeden produkt, który jakiś czas temu recenzowałam.

Zapraszam na delikatny żel do mycia twarzy Essence My Skin.



Od producenta:

Dogłębnie a zarazem delikatnie oczyszcza twarz  z zanieczyszczeń i makijażu. Ekstrakt z limonki i ogórka nie tylko intensywnie nawilża, ale także pozostawia świeży zapach. przeznaczony do wszystkich rodzajów skóry.


Dzisiaj szybko, bo nie ma nad czym się zachwycać.

+ wygodne, miękkie i dużo opakowanie.
+ przyjemny zapach, ale limonki tam nie czuję, raczej ogórka.
+/- normalnie dałabym to na plus, ale z powodów, które napiszę za chwilę daje mu pół punktu. jest piekielnie wydajny, wystarczy mała ilość produktu, aby pokryć całą buzię.
- zdarza mu się ściągać skórę.
- nie domywa makijażu, a tylko tego od żelu wymagam.
+ nie podrażnia skóry i nie wysusza jej, nie zauważyłam także zapychania.
- nie radzi sobie z zanieczyszczonymi porami.
- nie zauważyłam intensywnego nawilżenia, które obiecuje producent.

Jestem na wielkie NIE. Produkt będę chyba zużywać aż do przeterminowania, bo jest bardzo wydajny, a używam go regularnie. Może poproszę siostrę, żeby mi pomogła ze zużywaniem.

A teraz uciekam, buziaki! ;*

Przypominam jeszcze o rozdaniu KLIK KLIK KLIK



niedziela, 11 sierpnia 2013

Ratunek dla poparzonej promieniami słonecznymi skóry.

Witajcie!

Powiem Wam, że jak dawno nie byłam to w tym roku moja skóra jest po prostu "muśnięta" słońcem. Zazwyczaj albo cały rok byłam blada albo skóra mi schodziła. W tym roku mimo ochrony SPF30 nad polskim morzem zdarzyło mi się poparzenie. Wydawało mi się, że to jest dobra ochrona, tym bardziej, że nie mam mlecznej karnacji. Od siedzenia w wodzie spiekłam sobie ramiona, a co mi pomogło? Zapraszam do lektury.


Od producneta:

Łagodzący balsam po opalaniu przynosi podrażnionej, wysuszonej i spieczonej słońcem skórze ukojenie i poczucie komfortu. Doskonale pielęgnuje, sprawiając, że skóra staje się nawilżona, przyjemnie gładka i miękka. Składniki balsamu regenerują barierę naskórkową, zapobiegając szorstkości, łagodzą podrażnienia i zaczerwienienia. Zawarty w preparacie wyciąg z mięty zapewnia przyjemne działanie chłodzące. 

SOSkin complex - nawilża i łagodzi podrażnienia spowodowane działaniem słońca. 

Wyciąg z mięty - ma właściwości kojące. Redukuje uczucie pieczenia, napięcia i dyskomfortu, zapewnia efekt chłodzenia skóry.

Aquamarine complex - nawilża i chroni naskórek przed przesuszeniem.


Balsam jest umieszczony w dość wygodnym opakowaniu. Pod słońce widać ile nam produktu jeszcze zostało. Z wyciskaniem resztek będzie problem, ponieważ butelki nie można postawić na zamknięciu. Plastik jest dość twardy, więc będzie ciężko go rozciąć. 

Zapach balsamu jest dość przyjemny, lekko miętowy. Przez jakiś czas czuć go na skórze, ale zapach nie jest nachalny, więc nie powinien przeszkadzać nawet najwrażliwszemu nosowi. 


Balsam ma dość gęstą konsystencję, ale nie ma problemu z jego rozsmarowaniem na skórze, a wchłania się błyskawicznie. Przynosi ulgę poparzonej skórze, jednak efekt chłodzenia jest krótki. Musiałam smarować plecy co ok. 20 minut, a na noc dawałam bardzo grubą warstwę.

(Aparat kłamie, nie jestem taka opalona, jestem bardziej żółta)

Muszę przyznać, że balsam dobrze nawilżył moją skórę i jemu zawdzięczam to, że nie schodzi mi skóra. Z godziny na godzinę pieczenie ustawało, a po mniej więcej dwóch dniach przestało mi już dokuczać. Zaczerwienienie zeszło już po pierwszym dniu. Jestem zadowolona z tego produktu, bo dzięki niemu mogę cieszyć się swoją opalenizną bez żadnych zmartwień.

Na koniec zostawiam skład, który pozostawia dość dużo do życzenia moim zdaniem. Trochę naczytałam się już Waszych blogów i czasem orientuję się już, które składniki są szkodliwe dla skóry.


Nie wiem ile kosztował, bo kupowała mi go mama na szybkiego.

A czego Wy używacie na poparzenia słoneczne?


Przypominam o ROZDANIU! KLIK KLIK KLIK



Buziaki! :*

sobota, 10 sierpnia 2013

Yves Rocher, Beaute des mains, sos żel oczyszczający do rąk

To, że często zamawiam kosmetyki z YR to pewnie zdążyła zauważyć każda z Was. Raz zdarzyło mi się zajrzeć do sklepu stacjonarnego i wtedy natknęłam się na nowość, czyli żel oczyszczający do rąk bez użycia wody. Z racji tego, że Carex okropnie śmierdzi alkoholem, a do B&BW nie mam dostępu stacjonarnie, postanowiłam kupić właśnie ten żel. Czy mi się spodobał? Zapraszam na recenzję :)


Od producenta:

  • Formuła testowana pod kontrolą dermatologiczną.
  • Składniki pochodzenia roślinnego: wyciąg z arniki z ekologicznych upraw, wyciąg z sandałowca.
  • Bez parabenów.
Żel na bazie wyciągu z arniki z ekologicznych upraw o właściwościach ochronnych, doskonale oczyszcza dłonie bez użycia wody i mydła. Nie stosować na podrażnioną skórę. Produkt łatwopalny.



Moja opinia:

Produkt dostajemy w bardzo ładnym, estetycznym opakowaniu jak na YR przystało. Nie wiem czy tylko mi podobają się tak ich opakowania. Zawsze jak tam wchodzę mam ochotę coś kupić. Wracając do opisu, produkt dostajemy w wielkości 30 ml. Jak dla mnie to trochę mało. Tym bardziej, że ostatnio pracuję z dziećmi, a wiadomo, że bez brudu nie ma zabawy. 

Sam żel bardzo ładnie pachnie! Nie wiem czy to zapach arniki, bo nie mam pojęcia jak ona pachnie, ale zapach jest bardzo przyjemny dla nosa, dzięki czemu łatwiej było mi namówić dzieci na umycie rąk na podwórku, bo wiadomo, że Carex swoim zapachem nie zaprasza..

Niestety żel jest niewydajny, nie wiem na ile aplikacji mi starczył, ale zużyłam go po bodajże dwóch tygodniach, niestety nie stać mnie, żeby co chwilę kupować taki produkt, tylko z powodu tego, że ładnie pachnie. 

Myje, bo myje, niestety bardzo wysusza dłonie, co mi bardzo przeszkadza, jeśli nie jest to żel antybakteryjny to to nie powinien aż tak wysuszać rąk, ale w składzie alkohol jest na drugim miejscu. 


INCI: Aqua, Alcohol, Propylene Glycol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polysorbate 20, Parfum, Glycerin, Aminomethyl Propanol, Fusanus Spicatus Wood Oil, Tetrasodium Edta, Arnica Chamissonis Flower Extract, Farnesol.


Czy jest warty wypróbowania? To już zostawiam Wam do oceny. W promocji można go dostać za 7.90.

Przypominam jeszcze o rozdaniu, które zostało przedłużone do końca sierpnia. Dla osób, które będą brały dopiero udział to jest prawidłowy baner, a wcześniejsze uczestniczki nie muszą go zmieniać.


Zgłoszenia:  KLIK KLIK KLIK!

Buziaki! :*


piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdanie zostaje przedłużone

Z racji tego, że nie mam ostatnio za bardzo czasu przedłużam rozdanie do końca sierpnia. Wtedy skończę pracę i będę miała spokojnie czas aby podliczyć głosy.
Zauważyłam, że rozdanie przekroczyło 50 chętnych, więc postanowiłam dorzucić parę kosmetyków.


Oczywiście wszystkie głosy liczą się dalej, a zgłaszać należy się nie przy tym poście, a poście rozdaniowym. klik

Tak wyglądają wszystkie nagrody:


Chciałam również przeprosić dziewczyny, które zgłosiły się wcześniej, że dopiero teraz przedłużam rozdanie, ale czekałam na paczki z niektórymi nagrodami.

Przepraszam jeszcze raz i zapraszam do zgłaszania się!

Buziaki :*

czwartek, 8 sierpnia 2013

50 przypadkowych faktów o mnie

Witajcie.

Od jakiegoś czasu zauważyłam, że w blogosferze, krąży właśnie ten tag. Myślę, że to bardzo dobry sposób na poznanie.

1. Nienawidzę papierosów i choć nie raz miałam ochotę zapalić (hipokryzja, co?) w sytuacjach super stresowych to zawsze przemawiał prze ze mnie zdrowy rozsądek, a mianowicie że szkoda mi zdrowia i pieniędzy.
2. Kiedyś byłam harcerką i pojechałam na obóz harcerski, z którego mam fantastyczne wspomnienia, a ludzi pamiętam do teraz.
3. W gimnazjum trenowałam kickboxing i chociaż nie wyglądam to powiem, że dobrze się z tym czułam. Niestety byłam głupia, bo myślałam, że będę się uczyć i zrezygnowałam.
4. W drugiej gimnazjum ważyłam 46 kg przy wzroście 165 cm. Powiem Wam, że wyglądałam jak szkielet, do tego byłam strasznie blada.
5. Uczyłam się języka hiszpańskiego i zamierzam za jakiś czas do niego wrócić.
6. Uwielbiam arbuzy i w okresie letnim wcinam je o chwilę.
7. Wolę morze niż jezioro. Nawet jeśli mam blisko, to i tak wolę jeździć w okolice Kołobrzegu.
8. W dzieciństwie mieszkałam nad morzem, a dokładniej w Rogowie, które każdemu serdecznie polecam.
9. Moim marzeniem jest zwiedzić najpierw Hiszpanię, a potem Meksyk.
10. Pół roku temu zaczęłam walkę o powrót do naturalnego koloru i idzie mi mozolnie, ale widzę efekty. I chociaż nie raz mam ochotę pójść i kupić farbę to potem sobie przypominam, że na moje czarne kłaki praktycznie żadna farba się nie nada.
11. Ostatnio piję kawę praktycznie tylko z ekspresu, a jeśli idę "na miasto" wpadam do Columbus Cafe, które wszystkim polecam. Mają świetną kawę, a do tego jest taniej niż np. w Starbucksie.
12. Panicznie boję się ptactwa - tak to jest fobia.
13. Prawo jazdy zdałam za czwartym razem.
14. Jestem strasznym leniem, potrafię cały dzień spędzić w łóżku i nic nie robić.
15. Uważam, że jeśli się za coś płaci to nie należy marnować pieniędzy i o ile kosmetyk jestem w stanie wyrzucić jeśli jest bublem, tak jeśli biorę korepetycje to przykładam się do nich i zawsze to daje rezultaty. Widać to po moich maturach. Próbne wypadały różnie, a prawdziwe zdałam na ponad 80%.
16. Uwielbiam czytać Zafona, dla mnie jest to naprawdę świetny autor i polecam z całego serca jego książki.
17. Dużo rzeczy robię na ostatnią minutę.
18. Nie mogę zdzierżyć głosu Lany del Rey, po prostu nie mogę, za to uwielbiam Ellie Goulding.
19. Od jakiegoś czasu nie ustawiam piosenek jako budzik, bo wiem, że prędzej je znienawidzę tak samo jak radiowe hity już znienawidziłam i w samochodzie zazwyczaj słucham radia Złote Przeboje albo Radia Plus na zmianę.
20. Jestem bardzo niecierpliwa i nie lubię jak ktoś się spóźnia, dlatego naprawdę staram się zawsze być na czas, a jeśli wiem, że mi się nie uda zaraz informuję tę osobę, żeby nie musiała na mnie czekać. Nie lubię, kiedy ktoś nie szanuje mojego czasu.
21. Bardzo lubię dzieci, ale ostatnio (od kiedy zajmuję się dwójką chłopców) coraz bardziej się zastanawiam czy na pewno powinnam je mieć i czy sobie poradzę z wychowaniem.
22. Jednym z moich większych marzeń od zawsze były posiadanie własnego salonu kosmetycznego., niestety chyba jestem na to za mało przedsiębiorcza.
23. Pieniądze parzą mnie w ręce. Kiedy je mam muszę zaraz iść wydać, bo inaczej nie byłabym sobą.
24. Uwielbiam moją małą kuzynkę Julię, która jest takim słodkim dzieckiem.
25. Zawsze chciałam mieć długie rzęsy, niestety los obdarzył mnie krótkimi, które w dodatku nie chcą się kręcić.
26. Potrafię być wredna, kiedy trzeba, ale generalnie nie lubię się kłócić z ludźmi.
27. W teście psychologicznym wyszło mi, że jestem milakiem, czyli byłabym dobrym mediatorem w sporach albo negocjacjach. Już ja siebie tam widzę.
28. Czasem zdarza mi się czytać horoskopy, ale nie wierzę w nie.
29. Jestem maniaczką wszelkiego rodzaju krzyżówek, sudoku i wykreślanek. Uwielbiam rozwiązywać takie rzeczy zwłaszcza, kiedy jestem w podróży albo właśnie miałam nudą lekcję.
30. Bardzo podobają mi się faceci w kręconych włosach, oczywiście nie wszyscy.
31. Przeszkadza mi we mnie mój nos i "boczki".
32. Najbardziej podobają mi się we mnie moje nogi i włosy.
33. Praktycznie nie słucham polskiej muzyki, oczywiście znajdą się wyjątki, ale nie lubię tych wszystkich Honey, Eweliny Lisowskiej czy Margaret. Wolę posłuchać Perfectu, Farben Lehre czy Strachów.
34. Jak większość kobiet jestem dość niezdecydowana. Jeśli mam do wyboru jakieś ubranie zazwyczaj ktoś idzie ze mną, a jeśli chodzi o kosmetyki to zazwyczaj sobie wmawiam "A zużyje się i tak" i tak właśnie w koszyku lądują oba kosmetyki.
35. Lubię i potrafię przyjmować komplementy.
36. Uwielbiam kiedy ktoś robi mi małe niespodzianki i sama też lubię je robić. Zawsze kiedy mam pieniądze staram się znaleźć coś drobnego, co moim bliskim może się spodobać.
37. Za kierownicą włącza mi się funkcja choleryk i strasznie się zaczynam denerwować, a zwłaszcza kiedy ktoś obok nawija mi o pierdołach.
38. Ostatnio jestem zakochana w rosyjskich specyfikach do włosów.
39. Jestem strasznym śpiochem i nienawidzę, kiedy w klubie koło mnie mają miejsce burdy, bo wtedy wszystko słuchać przez okna, ludzie, nie obchodzi minie, że ktoś ma urodziny albo podrywał czyjąś dziewczynę, załatwiajcie te sprawy gdzie indziej, a nie pod oknami ludzi, którzy chcieliby się wyspać.
40. Bardzo lubię próbować piwa o nowych smakach. Na razie moim ulubionym piwem jest to z sokiem imbirowym. Przepyszne!
41. Tata nauczył mnie piec ciasta w wieku 11 lat i od tamtego czasu rodzinka mnie wykorzystuje.
42. Zawsze mówiłam, że jak nie zrobię kariery to pójdę do wojska.
43. Nie znalazłam dla siebie jeszcze perfum idealnych, które byłyby w stanie wyrażać mnie w 100%.
44. Uwielbiam nosić wszelkiego rodzaju koszule w różnych połączeniach, czy z adidasami czy ze szpilkami. W nich czuję się najlepiej.
45. Uwielbiam wesela i chociaż leci tam dość tandeta muzyka to zawsze miło je wspominam i jestem 'weselowo' niewyżyta. Mogłabym jeździć na nie cały czas.
46. W życiu zdarzył mi się tylko jeden ptak, którego się nie bała. Była to jaskółka, którą znalazł mój dziadek. Mój dziadek w ogóle często pomaga zwierzętom.
47. Zawdzięczam psu życie. Kiedyś nad jeziorem wypłynęłam bardzo głęboko i nie byłam w stanie wrócić, a Samba (tak się wabiła) przypłynęła do mnie i mnie stamtąd wyciągnęła. Od tamtego czasu mam sentyment do owczarków niemieckich.
48. Mam młodszą siostrę, która w dwa lata dzięki ćwiczeniom i umiarkowanemu jedzeniu schudła 25 kg. Dla chcącego nic trudnego!
49. Kiedyś byłam maniaczką "Zmierzchu", ale tylko książek. Filmy widziałam i jakoś mnie nie przekonały. Generalnie od tamtego czasu jakoś nie oglądam ani nie czytam o wampirach. Stwierdziłam, że to nie dla mnie.
50. Kiedy nie mogę zasnąć zazwyczaj siadam u siebie w pokoju na parapecie i patrzę sobie na Szczecin. Powiem Wam, że są zalety mieszkania na dziesiątym piętrze.


Mam nadzieję, że się nie zanudziłyście czytając to.



Teraz będę odpoczywać, bo mam trochę wolnego.
Buziaki! ;*

czwartek, 1 sierpnia 2013

Naturia Sibercia, neutralny szampon do włosów, dla wrażliwej skóry głowy.

Witajcie.
Rosyjskie kosmetyki kusiły mnie tak samo jak Balea czy Alverde. Ostatnimi czasy miałam straszny problem ze swędzeniem skóry głowy. Niestety moja czupryna jest bardzo wrażliwa, nie wiem na co, ale jest. Dlatego też dzięki Siempre, która poradziła mi co mam wziąć wylądowało u mnie parę kosmetyków w tym także ten szampon.


Od producenta:

Neutralny szampon stworzony specjalnie dla pielęgnacji wrażliwej skóry głowy i włosów. 
Szampon delikatnie zmywa zabrudzenia z włosów, nadaje im naturalny blask, a także chroni skórę głowy przed łuszczeniem się i suchością. 
W skład szamponu wchodzą: Uczep Trójlistny oraz Lukrecja
Uczep delikatnie pielęgnuje włosy, a lukrecja jest naturalną bazą pieniącą.
Szampon nie podrażnia skóry głowy.

Zastosowanie: Szampon przeznaczony dla pielęgnacji wrażliwej skóry głowy, skłonnej do podrażnień, łupieżu, łuszczenia się skóry.
Sposób użycia: Nanieść szampon na mokre włosy, wmasować aż do powstania piany, następnie zmyć ciepłą wodą.
Termin przydatności: 2015
Pojemność opakowania: 400ml




Zaczniemy standardowo od opakowania, które zrobione jest bardzo estetycznie z miękkiego tworzywa. Ma wygodne otwarcie, przez które dozuje się odpowiednia ilość produktu. Do tego ma bardzo ładny design. Jest 100% w moim guście.

Konsystencję ma żelową i jak na brak jakichkolwiek detergentów bardzo dobrze się pieni. Miałam kiedyś szampon Biovaxu, który również nie ma SLS i SLES, ale nie chciał się w ogóle pienić. Czyni to szampon dość wydajnym mimo, że używam go co dwa dni. 

Pierwsze co to po otworzeniu uderzyła mi w nozdrza silna woń lasu, jak dla mnie trochę za mocna, ale po pewnym czasie da się przyzwyczaić i nie wydaje Ci się już, że śmierdzi. Byłam nastawiona na to, że pewnie będzie dla mnie udręką używanie tego szamponu ze względu na zapach, ale wcale się tak nie stało. Polubiliśmy się.

Jeśli chodzi o działanie to zrobił to co dla mnie najważniejsze, czyli zlikwidował swędzenie skóry głowy, do tego czuję, że jest nawilżona. Nigdy nie miałam tak delikatnego szamponu. Do tego włosy po nim są miękkie i sprężyste. Aż chce się je dotykać! Na początku myślałam, że to po nim mam jakieś suche włosy, ale szybko okazało się, że to odżywka. Muszę też przyznać, że włosy łatwiej się po nim rozczesuje i po jego użyciu widać zdrowy blask, którego przez farbowanie brakowało moim włosom. Nie wpływa także na przetłuszczanie się włosów. Jak mi się skończy na pewno będę za nim płakać.

Kupiłam go za 19,90 w Kalinie. Przesyłka doszła ekspresowo, bo w środę wieczorem zrobiłam przelew, a w piątek popołudniu listonosz był już z paczką. Jak dla mnie przesyłka ekspresowa! :)

Polecam go każdej z Was, która ma problemy ze skórą głowy.