środa, 27 lutego 2013

Zdekowani - luty.

Witajcie! ;*
Krótki miesiąc a tak dużo się dzieje. Muszę zacząć pisać notki na zapas, wtedy przynajmniej nie będę miała takiego opóźnienia w dodawaniu czegokolwiek tutaj. 

Mam dzisiaj dla Was zdenkowanych w tym miesiącu i o każdym powiem kilka słów, bo niektórych na blogu nie było. Więc zaczynajmy :)



1. Włosy.


Nivea baby - jak na razie mój faworyt jeśli chodzi o oczyszczanie skóry głowy - recenzja.
CeCe of Sweden - dobry szampon, ale dla mnie za duża pojemność i moje włosy przyzwyczaiły się i były szybko przetłuszczone pod koniec butelki, teraz problem zniknął, bo używam czegoś innego. recenzja.

2. Ciało.


Luksja Choco płyn do kąpieli pomarańcza&czekolada - pięknie pachnie! Szkoda tylko, że zapachu szybko nie czuć. Tworzy fajną pianę. Polecam! ;)
Żele pod prysznic Isana - tego kokosowego na bank nie kupię. Cuchnie tak chemicznie, że kąpiel to była męczarnia. Witaminowa może jeszcze kupię. na razie jeszcze mam żele pod prysznic. Tak samo, bardzo polecam.
Farmona szarlotkowy peeling do ciała - świetny ździerak! Polecam, skóra była tak gładka, że ciągle jej dotykałam, a ten zapach! Szkoda, że powoli nie będzie się wpasowywał w wiosenne klimaty. klik
Ziaja czekoladowy peeling do ciała - zapach strasznie mi nie przypadł do gustu i nie kupię go więcej. Są lepsze. klik
Douglas kule do kąpieli - słabo pachniały, zero przyjemności, dobrze że się skończyły.


Garnier Mieral InvisiDry - u mnie się nie sprawdził, wolę inną wersję.
SVR Xerial 50% mocznika - fajny kremik, ale kupię go dopiero jak moje stopy będą idealne, bo wiem, że będzie trzymał je w ryzach. Póki co jest troszkę za mało skuteczny, a dużo kosztuje. klik
BingoSpa serum czekoladowo - papajowe - okropny śmierdziel, do tego bardzo niewydajny. Mój pierwszy poważny zawód na BingoSpa. klik
Isana krem do rąk o zapachu kwiatu pomarańczy - bardzo przyjemny, szkoda, że wersja limitowana  ale jak na razie mam też krem z mocznikiem i sprawdza się świetnie. Polecam te kremy.
Fusswohl peeling do stóp - bubel! W ogóle nie był ostry, nic ie robił ze stopami.
Ziaja głęboko nawilżający krem do stóp - u mnie niestety się nie sprawdził, ale podkreślam, że mam bardzo wymagające stopy i trudno im dogodzić.

3. Twarz.


YR dwufazowy płyn do demakijażu w wyciągiem z bławatka - nie polubiliśmy się niestety. klik
Ziaja tonik ogórkowy - mój ulubiony jak na razie! Ale robię sobie przerwę. Mam na razie 2 inne do zużycia. 
Perfecta Oczyszczanie peeling gruboziarnisty - mój ulubiony jak na razie, ale mam chęć spróbować jakiegoś innego. Może Soraya? klik
Dermedic Hydrain 2 - bardzo dobrze nawilżający krem do tego wydajny. Mi starczył naprawdę na długo. Polecam! klik

4. Pozostałe


Olay krem nawilżający na dzień - jedyny produkt w tym miesiącu, który musiałam wyrzucić. Dla mnie za słaby, poza tym wolę kremy nawilżające na noc.
Wibo Growing Lashes - świetny produkt. Jedna z niewielu maskar która podkręca moje rzęsy. Jeszcze nie raz zagości w mojej łazience. klik
Maybelline Stiletto - całkiem fajna maskara, ale kruszyła się bardziej niż Wibo, do tego jest 2 razy czy 3 droższa. Raczej do niej nie wrócę.
Bureberry Weekend - jedne z moich ulubionych perfum. Jeszcze kiedyś je kupię, a razie będę się przerzucać  na słodsze zapachy.
YR jabłko w karmelu - jeśli w przyszłym roku będą dostępne to kupię. Teraz mam w planach kupić coś a wiosnę. Lubię taką małą pojemność.
Chusteczki Huggies - dla mnie bardzo fajna alternatywa dla chusteczek do demakijażu, których jest mniej i są droższe. Mam koleje opakowanie, ale tym razem chusteczek Nivea. 
próbka Sudomaxu - po prostu uwielbiam! Jeszcze nie miałam produktu, który by mi tak pomógł a jakiekolwiek podrażnienia. Mam jeszcze jedną, a później zaopatrzę się w pełnowymiarowy produkt.


Jestem z siebie dumna w tym miesiącu. Moim zdaniem udało mi się zużyć naprawdę dużo o podejrzewam, że w marcu nie będzie tylu pustych opakowań co teraz.
W marcu zamierzam kupić na pewno:
Dermedic serum do skóry suchej - zamierzam używać na noc.
Jakiś peeling do ciała - polecacie jakiś? 
Wodę toaletową, pewnie jeszcze parę rzeczy wpadnie mi w ręce. Zobaczymy, a może u Was mnie coś zaciekawi ;)

Buziaki! ;*


środa, 20 lutego 2013

Ziaja, peeling myjący gruboziarnisty z masłem kakaowym.

Tak jak pisałam wcześniej, przychodzę z drugim produktem, który nie zachwycił mnie jakoś specjalnie. W sumie nawet nie wiem czemu go kupiłam, patrzyły na mnie fajniejsze peelingi, ale do rzeczy.


Od producenta:




Moja opinia: Produkt mieści się w typowym Ziajkowym opakowaniu. Jeśli chodzi o peelingi to chyba wolę tubki, ponieważ są łatwiejsze w użytkowaniu podczas kąpieli. Dobrze, że w opakowaniu jest jeszcze zabezpieczenie, mamy pewność, że nikt przed nami go nie otwierał.  Jeśli chodzi o konsystencję to jest ona dość przyjemna, ale może spływać z palców. Po nałożeniu na skórę peeling robi się biały. Niestety, ale mała ilość peelingu nie zapewni nam porządnego złuszczenia martwego naskórka, ba będzie to tylko delikatny masaż. Żeby dobrze złuszczyć naskórek potrzeba go więcej, przez co robi się niewydajny. Do tego trzeba go porządnie trzeć, bo drobinki nie są ani za ostre ani za słabe. Mi starczy na około 10 użyć, ale muszę zaznaczyć, że jestem osobą dość niską i szczupłą, do tego najczęściej używałam go na nogi, rzadziej na całe ciało. Co mnie najbardziej zniechęciło do tego produktu to zapach. Bardzo sztuczny, nieprzyjemy dla nosa, cieszę się, że już niedługo dobije dna i nie będę musiała się z nim męczyć. Kosztuje ok. 10-13 zł.

A Wy miałyście? Jaki jest Wasz ulubiony peeling?

Buziaki! ;*

Joanna Jedwab, odżywka wygładzająca do włosów suchych i zniszczonych.

Witajcie kochane! ;*

Jak dawno mnie tutaj nie było. Niestety, ale matura, prawko, a do tego jeszcze praca zabierają czas całkowicie. Do tego musiałam trochę uporządkować moje życie. Obiecuję poprawę i będę bywać tutaj częściej. 

Za oknem znowu śnieg. Błagam, niech takiej pogody nie będzie w poniedziałek, bo znowu nie zdam tego cholernego prawka. Chciałabym mieć go z głowy, bo to stres, a jeden stres w postaci matury całkowicie mi wystarczy. 

Mam dla Was dzisiaj jako rekompensatę recenzję dwóch produktów, ale najpierw o tym, który bardziej mnie do siebie przekonał.


Od producenta: 

Odżywka wygładzająca Jedwab dedykowana jest specjalnie do włosów suchych, matowych, zniszczonych zabiegami fryzjerskimi.

Zawarte w recepturze hydrolizowane proteiny jedwabiu tworzą na powierzchni włosa nawilżający  ochronny film, a dodatkowe składniki kondycjonujące zapewniają właściwą pielęgnację. Po zastosowaniu włosy są wygładzone, lśniące i przyjemne w dotyku. Mają zdrowy wygląd, łatwiej się rozczesują i mniej elektryzują.

Sposób użycia: Niewielką ilość odżywki rozprowadź na wilgotnych włosach, delikatnie wmasuj, pozostaw przez chwilę, a następnie obficie spłucz.





Moja ocena: W wygodnym opakowaniu mieści się 200g produktu. Butelka jest łatwa do otwarcia nawet wtedy, kiedy mamy mokre ręce i co najważniejsze nie wyślizguje się. Opakowanie jest estetyczne, a naklejki z informacjami nie odklejają się. Konsystencja jest raczej zbita, jak na zdjęciu. Dzięki temu dobrze się rozprowadza i nie spływa z włosów. Nakładam ją od ucha w dół, na długość. Wystarczy niewielka ilość, aby dobrze pokryć włosy, przez co jest niezwykle wydajna. Już podczas spłukiwania włosy są mniej poplątane. Byłam w szoku, kiedy moje niesforne włosy po użyciu tej odżywki tak łatwo się rozczesywały. Po wysuszeniu były błyszczące i zdecydowanie mniej się elektryzowały. Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam efekty. Myślałam, że żadna odżywka ich nie poskromi. Jedynym mankamentem tej odżywki jest nieprzyjemny zapach, ale za to co robi z moimi poplątanymi włosami mogę jej to wybaczyć. Kosztowała mnie 6,90 zł w małej drogerii. 

Moim zdaniem warto. Dla mnie to jest następca Isany z olejkiem Babassu.

A Wy macie swoje ulubione odżywki? ;)

Buziaki! ;*

niedziela, 10 lutego 2013

Droższe znaczy lepsze? Pomadka Clinique nr 18 magenta rose.

Witajcie kochane! ;*

Nigdy więcej nie zjem tatara, po prostu tak mi było po nim dzisiaj rano niedobrze, że myślałam, że nie wytrzymam. Cały czas miałam nudności. Może to dlatego, że jadłam go o 02.00 w nocy? To dużo wyjaśnia.

Dzisiaj mam dla Was recenzję pomadki, którą kupiłam z myślą o studniówce i do dzisiaj żałuję, że posłuchałam ekspedientki w Douglasie. Coś nie mam szczęścia do kolorówki tej firmy. Z pielęgnacją nie miałam styczności, więc się nie wypowiem.



Pierwsze co rzuca się w oczy to opakowanie, solidne, ale tandetne. Bardzo mi się nie podoba. Chociaż nie ma 'klikacza' nie otworzy nam się w torebce.
Kolor ciężko mi określić, jest to taki lekki buraczek.



Zdjęcie nie oddaje rzeczywistości, naprawdę jest trochę ciemniejszy, ale naprawdę ładny. Niestety pomadka w ogóle się nie spisała. Bardzo szybo znika z ust, do tego schodzi nierównomiernie, podkreśla suche skórki. Czasem i lekko przesuszy usta, jednym jej plusem jest chyba to, że ma SPF15. No i cena.. Bodajże zapłaciłam za nią 95 zł. Pieniądze wyrzucone w błoto.

Pewnie nie raz skuszę się na coś z wyższej półki, ale już nie zajrzę w stronę Clinique.
Na razie zostaję przy mojej ulubionej Read My Lips.

Buziaki! ;*

piątek, 8 lutego 2013

Olejek łopianowy ze skrzypem polnym, Green Pharmacy.

Cześć kochane! ;*

Co za dzień, pomyśleć, że w poniedziałek znowu muszę iść do szkoły... Nie wyobrażam sobie tego. 2 tygodnie minęły, a ja prawie nic nie zrobiłam. No przeczytałam jedną lekturę, wow. Nie wiem czy to taki wiek czy o co chodzi. W gimnazjum jak się uczyłam, a teraz. No dobra.. Ale chociaż czytałam lektury. I nie była to dla mnie jakaś męczarnia. Matura za 3 miesiące, suuuuuuuuuper!

Ponarzekałam, więc przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych, do tego co tygryski lubią najbardziej, a mianowicie czas na recenzję olejku na wypadanie włosów. Czy rzeczywiście pomógł? Zapraszam :)


Od producenta:



Moja opinia: Produkt znajduje się w wygodnej butelce. Trochę przeszkadza mi to, że otwór jest taki duży,  ale już się przyzwyczaiłam do tego i nawet odpowiednio dużo wylewam go na rękę. Nie przeszkadza mi to, że trzeba go podgrzać, bo ciepły przyjemniej mi się go nakładało na skórę głowy. Trzymałam 30 minut jak zalecił producent. Poza tym ja trzymam olejki dłużej to zaczyna mnie swędzieć skóra głowy, a nie jest to najprzyjemniejsze. Stosowałam go co 4 dni. To tak optymalnie. Ciężko mi powiedzieć czy zadziałał, ponieważ zatamował kolejne wypadanie włosów, ale nie do końca. Zdarzy się, że znajdę włosy na bluzkach albo po myciu głowy. Do tego na pewno nie powoduje ułatwiania rozczesywania, czy aksamitnej gładkości. A już o lepszym układaniu nie wspomnę. Moje włosy po farbowaniu są strasznie niesforne i tylko Isana z Babassu sobie radziła, a teraz odżywka Joanna Jedwab. Olejek powinien mieć jedno zastosowanie. Mnie najbardziej skusiło to wypadanie włosów, ale  nie zawiodłam się. Zużyję, ale wrócić do niego raczej nie wrócę, bo olejki nie są dla mnie. Cena jest kusząca, bo kosztuje tylko 7,50. Dostępny w Naturze. 

A Wy miałyście? Lubicie?

Buziaki! ;*

czwartek, 7 lutego 2013

Współpraca z BingoSpa - III edycja.

Witajcie! :)
Dzisiaj zawitał do mnie listonosz z paczuszką od BingoSpa. Długo na nią czekałam, ale mam nadzieję, że było warto.


To zabieram się do testowania! Na pierwszy ogień idzie peeling, za jakiś czas recenzja.

Buziaki! ;*

środa, 6 lutego 2013

Oczyszczający pojedynek, czyli Nivea Baby vs. Babydream.

Witajcie kochane! ;*

Tytuł posta jest taki, ponieważ każdego z tych szamponów używałam jako szamponów do oczyszczania skóry głowy po użyciu oleju.

Który sprawdził się lepiej?   Zapraszam :)



Od producenta Nivea:
Delikatny szampon nadający połysk. Delikatnie myje włosy i skórę głowy niemowląt i dzieci. Jest łagodny nawet dla wrażliwych oczu.
Działanie:
Doskonale myje i pielęgnuje włosy oraz skórę głowy dziecka.
Dzięki formule wzbogaconej ekstraktem z kwiatu lipy pozostawia włosy miękkie w dotyku, nadając im jedwabisty połysk.
Bezpieczeństwo:
Nie zawiera parabenów, alkoholu, barwników i mydła. Produkt przebadany okulistycznie: nie powoduje łzawienia, łagodny nawet dla wrażliwych oczu. Produkt powstał przy współpracy pediatrów i dermatologów. pH przyjazne dla skóry. Bezpieczeństwo i skuteczność potwierdzone w badaniach klinicznych i dermatologicznych.
Produkt posiada pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka.


Od producenta Babydream:
Szampon Babydream myje i pielęgnuje włosy i skórę głowy niemowlęcia szczególnie delikatnie i dokładnie. Wyciąg z kiełków pszenicy umożliwia łatwe rozczesywanie.
Bez środków barwiących i konserwujących. pH neutralne dla skóry. Z rumiankiem i pantenolem. Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.

   
   
Nivea Baby
Babydream
Oczyszczanie
Bardzo dobrze oczyszcza włosy z olejków. Jest delikatny dla skóry głowy.
Oczyszcza raczej średnio. Miałam po nim wrażenie niedomytych włosów.
Rozczesywanie
Nie miał wypływu na rozczesywanie moich włosów.
Koszmar! Włosy były splątane i nic nie dało się z nimi zrobić bez pomocy odżywki.
Pienienie się
Pieni się średnio, ale można nim spokojnie umyć głowę.
Ja dla mnie pieni się bardzo słabo i ciężko rozprowadza po włosach.
Zapach
Przyjemny dla nosa.
Nie przypadł mi do gustu.
Wydajność
Bardzo niewydajny. Jednak nakładam olej na włosy co o. tydzień, więc da się go znieść.
250 ml i jest całkiem wydajny, może dlatego, że szybo go rzuciłam i wróciłam do szamponu Nivea.
Cena
10 zł za 200 ml.
4-5 zł za 250 ml.

Podsumowując: Na korzyść Babydream zdecydowanie gra cena, jednak dla mnie ważne jest to, że nie da się po nim rozczesać włosów i do tego są sztywne i tępe. Moim ulubieńcem w kategorii oczyszczanie skóry głowy jest Nivea Baby i polecam z całego serca.  Babydream znalazł zastosowanie jako myjak pędzli, dlatego też będzie gościł w mojej łazience.

Jak Wam się podoba tabelka? Może częściej robić takie posty? Czy wolicie czytać zwykłe recenzje?

Buziaki! ;*

wtorek, 5 lutego 2013

Jak zwykle z opóźnieniem, ale mam i ja!

Witajcie! ;*
Coś nie mogę ostatnio w nocy spać. Pomijając fakt, że w sobotę zasnęłam o 06.00, ale to nie zmienia faktu, że czas zacząć się przestawiać na tryb szkolny, a jak nie to chociaż wstawać o tej 9-10.

Dzisiaj o słynnym lakierze Golden Rose Jolly Jewels nr 103. Niestety ale kiedy był na niego wielki boom to byłam w trakcie odwyku lakierowego i dlatego jestem opóźniona z jego posiadaniem. Ostatnio kocham złoto na paznokciach. Nie ważne czy całe czy tylko jako mała ozdóbka, ale po prostu nie mogę się uwolnić od tego koloru.


Cena na początku mnie trochę odstraszyła, ale stwierdziłam, że wygląda bardzo efektownie w samym opakowaniu i nie mogłam go nie kupić. Kosztował mnie 12 zł w kiosku.


Na paznokciach wygląda po prostu pięknie. 3 warstwy potrzebne są do pełnego krycia. Nie przeszkadza mi to, bo w miarę szybko schnie. Najgorsza rzecz w tym lakierze to zmywanie go. Żaden zmywacz sobie z nim nie radzi. Jeszcze z drobinkami owszem, ale z tymi płatkami na paznokciach nie ma mocnych, trzeba je usuwać paznokciem albo czymś innym. Dlatego też jestem na etapie testowania bazy peel off Essence. Jeśli baza się nie spisze to chyba będzie długo czekał na następny raz.


Jak Wam się podoba? Miałyście? Lubicie?

Buziaki! ;*

poniedziałek, 4 lutego 2013

SVR Xerial 50 krem do stóp 50% mocznika.

Witajcie! ;*
Dawno nie pisałam, a na to składają się ferie, czas poza domem i brak zdjęć, oraz brak dobrego światła do ładnych zdjęć. Niestety, ale zima jest na to najgorszym okresem. Mam nadzieję, że mrozy jakie były już nie wrócą w tym roku.

Ostatnio bardzo dużą uwagę przykładam do wyglądu stóp. Niejednokrotnie pisałam Wam o moich problemach ze stopami. Byle jaki krem czy peeling sobie nie poradzi. I w tym miejscu chciałabym Wam odradzić peeling do stóp Fusswohl, bo zupełnie nic nie robi ze stopami. Zupełnie jakbyście kremowały stopy. Drobinek w ogóle nie czuć. Ale dzisiaj nie o tym, bo szkoda dalej rozwodzić się nad bublem. 

Dzisiaj o kremie, co do którego miałam bardzo duże oczekiwania. A mowa o kremie SVR Xerial 50% mocznika. Właśnie ze względu na taką zawartość mocznika i cenę liczyłam na pozytywne skutki.

Od producentaDla skóry bardzo suchej z tendencjami do nadmiernego rogowacenia. 

Xerial 50 jest preparatem keratolitycznym o 50% stężeniu mocznika. Reguluje procesy nadmiernego rogowacenia skóry (stopy, dlłonie, łokcie, kolana, paznokcie). 
Pozwala wyeliminować stwardniały naskórek. 
Na opakowaniu zalecenie stosowania 2 razy dziennie rano i wieczorem - wmasowywać przez 3 minuty. 
Oprócz mocznika zawiera także kwas glikolowy. 


Skład: urée 50 %, Ac. glycolique 7 %, Ac. salicylique 1,5 %, Ac. lactique 1,5 %, allanto?ne 0,3 %, beurre de karité 3 %, sorbitol 2 %, glycérol 3 %. 
Urea, purified water, glycolic acid, isocetyl stearate, paraffinum liquidum, polyglyceryl-4 isostearate, cetyl dimethicone copolyol, hexyl laurate, shea butter, glycerin, lactic acid, sorbitol, salicylic acid, stearoxy dimethicone, magnesium sulfate, allantoin, sodium methylparaben. 
(żródło wizaz.pl)

 
Przepraszam za beznadziejną jakość, ale niestety światła prawie nie ma.

Moja opinia: Pomińmy szczegóły, a przejdźmy do działania. Dałam temu produktowi dwie szanse. Po pierwszym razie miałam ochotę go wyrzucić, stosowałam go 2 tygodnie i żadnych efektów. Dodam, że zapisał mi go dermatolog. Porzuciłam go na bardzo długi czas i postanowiłam dać mu drugą szansę, w końcu tyle kosztował moją kieszeń. No i o dziwo moje stopy są w o wiele lepszym stanie. Odłożyłam peeling, a mimo to nie mam jeszcze zrogowaciałego naskórka. Nie wiem czy wcześniej nie zauważyłam, ale ma on w sobie jakieś drobinki, które nie rozpuszczają się. Wygląda trochę jak peeling, a jest to przecież zwykły krem. Nie mam pojęcia czy coś zmieniło się w jego właściwościach od leżenia czy co się z nim stało. W każdym bądź razie, ładnie nawilża stopy. Jest to jednak efekt krótkotrwały, ponieważ rano moje stopy znowu są suche. W miarę chęci stosuje go 2 razy dziennie tak jak zalecił producent, jednak nie zawsze mam na to czas. I w sumie to mam mieszane uczucia do tego produktu. Jest raczej średnio wydajny, a kosztuje ok. 45 zł. To bardzo dużo jak na krem, który nie do końca satysfakcjonuje. 
Podsumowując to jestem zaskoczona, że po powrocie zaczął działać, ale nie jest to działanie na medal niestety. Ze względu na wysoką cenę i moje stopy, które są BARDZO wymagające nie kupię go ponownie, ale polecam wypróbować samemu, bo każdy produkt działa u kogoś inaczej. 

Próbowałyście? Polecacie coś na stopy?

Buziaki! ;*

piątek, 1 lutego 2013

Moja włosowa pielęgnacja - styczeń.

Witajcie! ;*
Od razu mówię nie krzyczcie na mnie, ścięłam włosy ;c Niestety musiałam to zrobić ponieważ wracam do naturalnego koloru, a z czarnego nie da się zejść inaczej. Chciałam Wam dzisiaj przedstawić kilka produktów, które stosowałam w ostatnim miesiącu.

grudzień - klik.


Wczoraj je mierzyłam i miały długość 57 cm, teraz mają pewnie o. 45. Bo ścięłam je 10 cm. Miało być trochę więcej, ale stwierdziłam, że nie wiem czy je będę mogła upinać. Po obcięciu ich od razu ulżyło mojej głowie. Nie mówię, że miałam nie wiadomo jak wiele włosów, ale odczułam różnicę. Teraz na pewno będą się lepiej układać niż poprzednio z czego bardzo się cieszę i nie mogę doczekać się stylizowania :D


W pielęgnacji trochę ubogo. Olejek łopianowy Green Pharmacy zamiast Vatiki, Nivea zamiast Babydream, tylko szampon jest cały czas ten sam - CeCe przeciw wypadaniu włosów. Myślałam, że skończy się trochę szybciej, a tutaj taka niespodzianka. Jednak możecie się go spodziewać w lutowym denku. Do tego była Isana z olejkiem Babassu, ale niestety się skończyła. Włosy po niej łatwo się rozczesywały i razem te kosmetyki stanowiły bardzo dobre połączenie dla moich włosów. Były nawilżone, błyszczące i gładkie. 
Na ten miesiąc te produkty zostają, aczkolwiek mają już swoich następców. Do tego dochodzi Zoxiderm i Biovax do włosów ciemnych, który jak na razie mnie nie zachwycił. Może za dużo go nałożyłam. Wyjdzie przy następnym użytkowaniu.

A jak Wasze włosy? ;)
Buziaki! ;*