wtorek, 1 kwietnia 2014

Orzechowy duet z The Body Shop

Dzień dobry Kochane :*
Dawno mnie tutaj nie było, mam małe urwanie głowy i postaram się teraz jakoś Wam to wynagrodzić, bo oczywiście z mojego roztrzepania znowu jestem w plecy z recenzjami, ale postaram się nadrobić, bo mam już zdjęcia i myślę, że na razie będą się pojawiać regularnie.


Jakiś czas temu zaczęłam przygodę z kosmetykami TBS. Ciekawiły mnie od dłuższego czasu, ale albo nie mogłam sobie na nie pozwolić albo wyskakiwały mi inne wydatki, kiedy miałam pieniądze. Jednak stałam się w końcu posiadaczką kilku. Ostatnio było o żelu do mycia twarzy, a dzisiaj o żelu pod prysznic, zapraszam :)



Żel znajduje się w wykonanej z twardego plastiku butelce co akurat w tym przypadku jest minusem, bo ciężko jest go wycisnąć. Mi to strasznie przeszkadza, do tego ma lichą zakrętkę. Miałam jeszcze jeden żel i kiedy mi spadł zakrętka się połamała. Wtedy dopiero było problem z użyciem go do końca, no ale jakoś mi się udało.
Konsystencję ma przyjemnie kremową, do tego ten boski zapach, który nie męczy nosa, przynajmniej mojego. Jest całkiem wydajny nawet przy codziennym używaniu. Lubię mieć dwa żele i zmieniać je raz na jakiś czas. Nawet moja siostra mi go podkradła za co byłam na nią zła, bo naprawdę polubiłam ten żel.
Bardzo dobrze oczyszcza i nie wysusza skóry, ale także jej nie nawilża. Nie zauważyłam podrażnienia, a moja skóra ostatnio naprawdę w tej kwestii mnie przeraża.


Jedyne co mam do zarzucenia to opakowanie no i oczywiście cena. 25 zł za 250 ml to jak dla mnie bardzo dużo. Chociaż TBS ma częste promocje to zazwyczaj na zapachy, które słabo się sprzedają, a z tego co ostatnio zauważyłam właśnie ten jest lubiany. Może jeszcze kiedyś się na niego skuszę, ale to przy naprawdę większym przypływie gotówki.



Masełko zamknięte jest w wygodnym opakowaniu, typowym dla maseł do ciała, nie ma się nad czym rozwodzić. Ładne, estetyczne, skromne.
Konsystencja jest naprawdę maślana, ale nie zbita i mimo to nie rozprowadza się go ciężko. Zostawia ochronną warstewkę, więc używałam go raczej na noc.



Zapach oczywiście cudowny! Jak cała seria. Utrzymuje się na ciele jakiś czas, a potem znika. Świetnie nawilża, pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku. Tylko nie wiem czy za cenę 69 zł nie powinien robić czegoś więcej? Nie kupiłabym go w cenie regularniej. Na razie tylko żel do mycia twarzy jestem w stanie dać cenę regularną.
Skład dla zainteresowanych:

Dajcie mi znać jak u Was się sprawdziły te produkty. Macie podobne odczucia do moich?
A teraz lecę na uczelnię, buziaczki! ;*

7 komentarzy:

  1. Niestety z The Body Shop jeszcze nic nie miałam, ale tu zapach by mi się jak najbardziej spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach jest świetny i jak najbardziej polecam! :)

      Usuń
  2. Masło do ciała czeka u mnie w zapasach na swą kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu Ty mnie tak kusisz, co? Uwielbiam zapach orzechów, a TBS taki drogi ;(

    P.S.
    Dawno mnie tu nie było, zdążyłaś wyładnieć przez ten czas :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem muszę pokusić, ubolewam, bo mi się wszystko kończy :c

      Oj, dziękuję bardzo! ;*

      Usuń
  4. Mam dwa masła w zapasach... ale ogólnie mam wrażenie, że więcej kosztują niż są warte. Kupiłam tylko dlatego, że kosztowały 3 funty/szt :P

    OdpowiedzUsuń